Są dwa wyjścia: wywalić bez żalu, lub pożałować, że się ma coraz mniej miejsca, a dusza chomika protestuje przed czystką...
Wybrałam opcję nr dwa.
Czyli żal braku miejsca i żal wywalić.
Więc mus było połączyć te gorzkie żale.
Z tej integracji powstało takie coś:
Czyli upcyklingowa narzuta o wdzięcznej nazwie gatunkowej rag quilt.
Fajnie się szyło.
Najpierw powstały takie kwadraty:
Potem je trzeba było jakoś rozłożyć i dopasować do siebie.
Tak mniej więcej:
Następnie na każdy kwadrat przypiąć kartkę z numerkiem, żeby wiadomo było jak szyć:
A po zszyciu w ruch poszły nożyczki dla elektryków (do cięcia kabli) i mus było ciąć to, co się pozszywało:
No i już można było powiesić na dworze, co by osobisty fotograf domowy (Joanna) pstryknął kilka fotek upcyklingowcowi:
No i autorka tej kolorowości też się załapała:
We fragmenciku wprawdzie, ale dumę i zadowolenie wyzierające z oka i tak widać ;-)
Aha!
Dane techniczne: narzuta szyta z pasków (jak widać), na podkładzie. Ocieplina bawełniana, przez co narzuta jest bardzo cieplutka. Do "czesania" użyłam zwykłej szczoteczki do rąk.
Rozmiary: 170 cm na 145 cm.
No i jak? Może być?